Łukasz Piwnicki: Łukasz, jesteś zawodnikiem Warszawianki, jednak przez kontuzję nie zagrałeś w tym sezonie w jej barwach ani jednego meczu. Czy wracasz już do zdrowia? Kiedy zobaczymy Cię ponownie na parkiecie?
Łukasz Stojecki: Ostatnie oficjalne spotkanie, w którym zagrałem, to był przegrany mecz barażowy o awans do I ligi z Grunwaldem Poznań. Do aktualnego sezonu przygotowywałem się w normalnym trybie z drużyną i grałem jeszcze w wygranym turnieju przed sezonem w Ostrołęce. Tuż przed ligą pojawiły się jednak problemy z kolanem, a konkretnie z łąkotką i musiałem przerwać treningi. Po rehabilitacji wróciłem w przerwie między rundami do treningów, ale niestety w styczniu kontuzja się odnowiła. Na tą chwilę planuję zabieg artroskopii kolana, a potem kolejną rehabilitację, co oznacza, że w tym sezonie już nie zagram.
Przed spotkaniem w Wieluniu mówiłeś, że kilkoma bramkami wygra zespół z Warszawy, jednak jak wiemy, lepszy okazał się ostatecznie MKS. Czy przed sobotnim starciem również jesteś zdania, że wygra Warszawianka?
W Wieluniu graliśmy mocno osłabieni, ale nie chcę nas jakoś specjalnie usprawiedliwiać. To były nasze problemy, z którymi sobie nie poradziliśmy i zagraliśmy naprawdę słaby mecz. Mimo że ostatnie wyniki MKS-u są bardzo dobre i widać, że chłopaki coraz lepiej rozumieją się na boisku, to sądzę, że jesteśmy faworytem sobotniego spotkania, tym bardziej że w swojej hali nie przegrywamy już drugi sezon z rzędu, przede wszystkim dzięki świetnej atmosferze na trybunach, która jest naprawdę gorąca za sprawą niesamowitych kibiców.
W meczu z MKS-em niestety nie zagrasz, ale będziesz go oglądać z wysokości trybun. Komu będziesz kibicować w starciu swojej obecnej drużyny z klubem, którego jesteś wychowankiem?
Jako zawodnik Warszawianki chcę, żeby to ona wygrała, bo dzięki temu przedłużymy swoje szanse na bezpośredni awans do I ligi. MKS-owi kibicuję we wszystkich pozostałych meczach i życzę chłopakom, aby na koniec sezonu zajęli miejsce na podium, co według mnie byłoby bardzo dużym osiągnięciem.