Wielunianie nie zachwycili w pierwszym w tym roku meczu o pierwszoligowe punkty. Wprawdzie grający u siebie wicelider uznawany był za faworyta, ale bardzo dobre występy pucharowe przeciwko drużynom z Superligi pozwalały oczekiwać lepszej postawy od podopiecznych Tomasza Derbisa.
Tymczasem goście już w pierwszych pięciu minutach trzykrotnie oddali rywalom piłkę, co nie najlepiej świadczyło o ich koncentracji. Mimo to, głównie po kontrach Szymona Famulskiego i rzutach z prawego skrzydła Konrada Krzaczyńskiego, wielunianom udawało się przez pierwsze 15 minut dotrzymywać kroku miejscowym. Niestety, drugi kwadrans przyjezdni przegrali 4:9 i schodzili do szatni z 5-bramkową stratą. Co gorsza, w kilka minut po rozpoczęciu drugiej połowy stracili trzy bramki z rzędu i choć do końca meczu pozostawało bardzo dużo czasu, sprawiali wrażenie pogodzonych z porażką. I rzeczywiście, choć cztery razy udało się emkaesiakom zmniejszyć straty do pięciu bramek, poczucia zagrożenia gospodarzom w żadnym momencie nie stworzyli i przegrali dość wyraźnie.
Dlaczego tak się stało ? Zdecydowanie zabrakło bramek rozgrywających, ale po części można się było tego spodziewać, ponieważ w składzie na Leszno zabrakło mających kłopoty ze zdrowiem Oskara Klimasa, Piotra Madeły i pauzującego od początku sezonu Bartłomieja Helmana. Reszty dopełniła przewaga w warunkach fizycznych rywali, od których w ataku pozycyjnym goście odbijali się jak od ściany. Tylko do pewnego momentu ratowali sytuację Famulski, Krzaczyński i przekwalifikowany z konieczności na rozgrywającego Jarosław Cepielik. Choć w szczypiorniaku nie wygrywa się meczów strzelając 20 bramek, wynik byłby bardziej korzystny, gdyby goście lepiej zagrali w obronie. Niestety, bez kontuzjowanego (złamany nos w pucharowym meczu z Wybrzeżem) Łukasza Królikowskiego defensywa gości była w sobotę dziurawa jak ser szwajcarski.
Mimo porażki, konfrontacja w Lesznie wniosła niewielki zastrzyk optymizmu. Stało się tak, ponieważ w końcówce trener Derbis pozostawił na boisku niemal wyłącznie młodzież, a wspomagani przez Patryka Kolanka i Cepielika Bartosz Bednarek (kilka minut wcześniej strzelił debiutanckiego gola w I lidze), Michał Podgórniak (również pierwsze trafienie w seniorach), Jędrzej Kurzawa, Błażej Golański i Krystian Kowalik w pełni wykorzystali swoje pięć (dokładnie cztery i pół) minut, remisując ten fragment meczu 2:2. Należy mieć tylko nadzieję, że w kolejnych znajdą większe zaufanie szkoleniowca i oby - w przeciwieństwie do meczu z Astromalem - częściej przyczynkiem do tego było wysokie prowadzenie MKS-u, a nie rywali.
Real Astromal Leszno - MKS Wieluń 27:20 (14:9)
Real: Kruk, Musiał - Przekwas 1, Szkudelski 2, Królikowski, Jaśkowski 4, Raczkowiak 1, Frieske, Meissner 4, Jakub Wierucki 2, Łuczak 6, Misiaczyk, Nowak 1, Rogoziński 1, Zdobylak 4 (2/3), Buda 1.
Karne: 3 (2 gole).
Kary: 8 minut.
Trener : Maciej Wierucki.
MKS: Krekora, Kolanek - Kowalik, Młodzieniak, Węcek 3, Golański, Krzaczyński 5, Książek 1 (1/1), Famulski 3, Cepielik 3 (0/1), Kurzawa 1 (0/1), Pawelec, Bernaś, Podgórniak 1, Bednarek 2, Majda 1.
Karne: 3 (1 gol).
Kary: 14 minut.
Trener : Tomasz Derbis.
Sędziowali: Adam Parkitny, Karol Zając - Świdnica.
Widzów: 400.
Historia wyniku: 1:0 (1), 5:5 (15), 10:6 (22), 11:8 (26), 14:9 (30), 17:9 (35), 18:13 (39), 21:14 (42), 22:17 (44), 24:17 (49), 25:20 (58), 27:20 (60).
Mając do rozegrania (10 marca) zaległy z 26 stycznia mecz z ASPR Zawadzkie, już w środę 13 lutego wielunianie przez trzy dni będą mieć na koncie tyle samo spotkań, co rywale. Tego dnia awansem zagrają bowiem z Siódemką Miedź Legnica, a konfrontacja w hali WOSiR rozpocznie się o godz. 19.30.